Apach- Mozela 31.08. 2011.
Rano w sobotę delikatne pukanie w kadłub .
Jest Heniu.
Najpierw gadanie ,potem zwiedzanie Nancy.
Niestety musimy w Nancy zostać do poniedziałku .
Moja „vignette” jest od tygodnia nie aktualna i tu w Nancy w biurze VNF. mogę ją przedłużyć .Vignette to rodzaj opłaty za możliwość pływania po tutejszych kanałach.
Z konieczności w niedzielę nadal zwiedzamy miasto. Trafiamy na tz. „pchli targ” i tam po bardzo krótkich negocjacjach (20E} staję się właścicielem używanego roweru.
No to po południu wycieczka rowerowa po okolicy.
Rano biuro VNF., szybkie zakupy i tankowanie paliwa (1,23E}.
8km kanału, 2 śluzy i jesteśmy na Mozeli.
Krajobraz przemysłowy ,zupełnie nie atrakcyjny.
Kolejne śluzy .
Postój w kolejnym prowincjonalnym miasteczku, nawet nie zapamiętałem jak się nazywało.
Potem wieczorna rowerowa wycieczka na pobliską górkę ,gdzie stoi zamek.
Najpierw przez godzinę pchanie rowerów pod górę , ale potem.
To był zjazd {Henia rower miał tylko jeden hamulec}!!!!!!
Następny dzień to krótkie płynięcie .
Po południu cumujemy w Metz.
Ładne miasto ze swoją znaną katedrą i ładną starówką .
Kolejny dzień płynięcia .
Mozela robi się zdecydowanie ładniejsza .
Trochę gór ,winnic i zamków.
Na noc stajemy 6 km przed granicą , która przebiega w poprzek śluzy.
Jutro rano będziemy w Niemczech.
Trochę podsumowania Francji:
Na kanały wpłynąłem 24.07.
GPS pokazuje że przepłynąłem 1284 km{ trzeba dodać ok. 11km które płynąłem pod ziemią }
Pokonałem 323 śluzy-w zeszłym roku przy jakiejś dwusetnej straciłem rachubę ,więc w tym roku postanowiłem być skrupulatny.
Silnik pracował przez 198 godzin.
Wydałem 330E na paliwo i 19E{dziewiętnaście} na opłaty postojowe.
DO WIDZENIA PIĘKNA FRANCJO.—mam nadzieję że jeszcze tu wrócę