Port Aigues-Mortes 27.10. 2010r
Po trzech dniach przestało wiać . To był typowy Mistral .
Zimny północny wiatr o sile 6-8B , który tu w Zatoce Lwiej o tej porze roku wieje przez 3-4 dni. Wiało max 12-14 m/sek. Trzy dni spędziłem na kotwicowisku {La Vidourle},stało tam kilka jachtów to jedyne miejsce w okolicy gdzie można było stać za darmo.
Wypływam rano , o godz 8 podnoszą most i razem z innymi jachtami które tak jak ja czekały na poprawę pogody wychodzimy na morze.
No to jestem na Morzu Śródziemnym.
Wieje 3-4B, duża fala ,wszystko w łódce fruwa to nie kanały. Po chwili sytuacja opanowana { straty to ostatnie dwa kieliszki do wina} no i możemy się rozejrzeć.
Jest pięknie !!!!!
Ciepło, słoneczko, woda jak marzenie koloru jasnego atramentu , widoki piękne do pełni szczęścia brakuje delfinów ,podobno jest ich tu trochę.
Płynę w odległości 3-4 mil wzdłuż brzegu .Mijam kolejne nowoczesne kurorty.
Spokojna żegluga i gdy zostaje mi ok. 5 mil do celu, wiatr zmienia kierunek i w ciągu 15 minut rozwiewa się bez żadnego ostrzeżenia 11-14 m/s. To zupełnie inaczej niż u nas na zatoce, ciekawe, b żadnej chmurki lub innych oznak że coś się będzie działo.
Zrzucam żagle i na silniku pod wiatr , z prędkością 3 knotów wolno zdążam do portu.
O 17 po przepłynięci 32 mil wpływam do portu Sate.
Jeszcze trochę emocji z cumowaniem, bo tu już muringi i facet z obsługi mariny pokazuje że mam dobić do pomostu rufą . Niedoczekanie ,nie przy tym wietrze i nie z moim długim kilem.-podchodzę dziobem
Stoimy.
W porcie Sate stałem dwa dni. To jeden z portów który zawsze pojawiał się w moich marzeniach. I rzeczywiście jest tak piękny jak w moich snach. Nie ma tam żadnych wielkich zabytków ale charakter miasta jest niesamowity. To duży port rybacki z mnóstwem kanałów, tu chyba każdy mieszkaniec ma swoją łódkę. Plątanina wąziutkich uliczek. Reprezentacyjne kamienice z pocz XX w przy głównych ulicach . Mnóstwo barów restauracji serwujących owoce morza, sklepików arabskich afrykańskich . Trochę chaosu , brudu i egzotyki. Uwielbiam takie klimaty
29.09.2010 Sate - Port la -Novvelle
Piękna pogoda , piękne płynięcie i po 39milach o 17 jestem w porcie. Wpływając do portu przepływam obok dużej motorówki wojskowej. Faceci w jakiś czarnych kombinezonach gapią się na mnie, to ja jako dobrze wychowany Polak pozdrawiam ich machaniem ręką .Brak reakcji na moje pozdrowienia i jakieś dziwne mają miny. No trudno chciałem dobrze.
Jeszcze nie skończyłem z cumowaniem , już ponton z czterema takimi czarnymi i sympatycznym małym pieskiem przybił do mojej burty. Chyba się przedstawili co oni są {do tej pory nie wiem co oni byli}i zaczęła się kontrola- wszystko bardzo poważnie i oficjalnie. Ale jak piesek niczym się nie zainteresował atmosfera się rozluźniła i dalej już było sympatycznie.
Port kiepski miasteczko zupełnie nie atrakcyjne , bardzo jak na Francje tani 8,7E doba.
Ma znowu wiać więc wykupuję miejsce na trzy dni.
Rzeczywiście następnego dnia nie żle wieje. Wieczorem łapię pogodę i dowiaduję się że jutro jest ok. a potem zapowiedz czterodniowego Mistralu. W nocy tj o 3 godz wychodzę –cel któryś z ostatnich portów Francji.