20 lipca 2010
Wcześnie rano tj o 7godz ruszam dalej.
Kolejna śluza , no i w końcu pierwszy wiatrak ,a już myślałem że ich nie ma , że to tylko stereotyp pejzażu Holandii.
Po pewnym czasie dopływam do głównego kanału łączącego Ren z Amsterdamem. Kolejna śluza .Prosty odcinek mały ruch, spokojnie, fajnie się płynie. Pierwsze 20 km no i się zaczęło na wysokości Utrechtu. To duże miasto przemysłowe. Nagle pokazały się barki jedna za drugą i jachty motorowe. Problem polega na tym że jest to stosunkowo wąski i prosty kanał, gdzie można płynąć z prędkością 18 km/h ,więc każdy tyle płynie. Robiąc fale które się odbijają od stalowych ścian i nakładają się na siebie. Więc huśtawka niezła , obawiałem się o zamocowanie masztu który niebezpiecznie zaczął się przesuwać. Po dwóch godzinach tego kołysania nagle znowu zrobiło się w miarę spokojnie ,tylko jeden holender próbował moc swojej motorówki.
Ok. 18 wpływam do Amsterdamu, przechodzę na C-maps i płynę do Mariny Sixhaven ,to centrum miasta. W marinie tłok niesamowity stoję na trzeciego do burty litewskiego jachtu.
Jutro ruszam zdobywać Amsterdam